Po kolejnym noclegu w Murowańcu trzeciego dnia wybrałem się najpierw na Kasprowy Wierch, a później dalej, na Kondratową Kopę. Jako że musiałem zjawić się jeszcze w schronisku po swoje rzeczy przed zejściem do miasta, to nie miałem wyjścia i musiałem wrócić z powrotem tą samą trasą. Zahaczyłem jeszcze tylko o Beskid i przez Liliowe dotarłem do Murowańca. Tam chwyciłem plecak i dalej, w dół, do Zakopanego, na ostatni nocleg. Ze schroniska już nieomal zbiegałem, bo robiło się ciemno, więc ten fragment trasy nie jest już udokumentowany na fotografiach.Osobiście uważam, że ten dzień jest jednym z najbardziej udanych fotograficznie, jakie dane było mi przeżyć w Tatrach do tej pory. Łatwa, ale miejscami malownicza trasa i idealne warunki pogodowe.