Gdy szedłem pod górę minął mnie rozklekotany wóz ciągnięty przez konia, a w nim, wśród kilku kobiet, płaczące niemowlę. Dziwiłem się kto mógł dziecku zafundować taką podróż. Trauma na całe życie. Potem okazało się, że niemowlę na wozie zmierzało na swój własny chrzest w kaplicy na Wiktorówkach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz