Tym razem było inaczej. Wstałem rano bez problemów. W sam raz żeby zdążyć na czas do pracy. Ale jedząc śniadanie oglądałem telewizję, a tam pokazano widok na żywo z Krakowa, z Bulwarów Wiślanych. Piękna, malownicza mgła. Zebrałem się szybko. Zamiast iść pieszo - wsiadłem w autobus, żeby zyskać na czasie. Ostatecznie miałem jakiś kwadrans, żeby zrobić parę kadrów idąc od mostu Dębnickiego do mostu Grunwaldzkiego i potem prosto do pracy. W pracy byłem ze 3 minuty spóźniony. Warto było.
Wczoraj brama do podwórka, które od dawna mnie kusiło, była otwarta. Skorzystałem. Tym bardziej, że od razu rzuciły mi się w oczy obiekty warte sfotografowania. Zrobiłem pięć zdjęć.
Negatyw jednak wciąż w aparacie, dlatego dzisiaj inne zdjęcia. Ale a propos. A propos odkrywania.
Tak sobie wymyśliłem, że zgrabnie przejdę od tematu rowerowego do spraw bieżących i ponarzekam sobie na to jak to tłumnie się w tym tygodniu zrobiło w Krakowie. Zjechały się te wszystkie studenty i ciasno jest tak na chodnikach, jak i na ulicach. Skandal!
Aha, rzecz jasna ta na zdjęciu to jeszcze nie studentka, ale z takim zapałem z pewnością za te kilka lat dostanie się na jakieś studia!
Gdybym był poetą pewnie stworzyłbym piękną metaforę o tym, że ostatnio czuję się jak ten rower bez jednego koła, ale nie jestem, więc napiszę, że lubię fotografować rowerki. Niezależnie od okoliczności.
Gdybym był poetą pewnie napisałbym coś pięknego o przemijaniu, ale nie jestem, więc napiszę, że lubię fotografować rowerki. Niezależnie od okoliczności.