Rzadko nadarza się możliwość fotografowania ludzi we wnętrzach. Tym razem dwie scenki napotkane przy jednej okazji, ale w dwóch różnych miejscach. Okazją tą była wystawa 'Street Photography. Tu i teraz', która była podzielona na dwie części i oglądając każdą z nich napotykałem również na osobę wartą uwiecznienia.
Ostatnio pisałem, że lubię spacerować. Porządek też lubię. I do tego dążę w swoich kadrach. Czasem dostrzegam coś interesującego, ale wszystko dookoła zdaje się przeszkadzać w ułożeniu dobrego kadru. Przy poniższej scence też miałem takie wrażenie. Zrobiłem jednak zdjęcie i muszę przyznać, że z czasem je polubiłem. Mimo tego chaosu. A może ten chaos jest jednak pozorny i wszystko się udało jakoś sensownie poukładać?
Mam album właśnie o tym tytule - "Voyeur". Mimo że przeplatają się w nim zdjęcia rewelacyjne z, moim zdaniem, dosyć słabymi, to bardzo go lubię. Wprawdzie konwencja tak daleko idącego 'podglądactwa' jest mi daleka i nawet w sytuacjach mniej intymnych staram się utrzymywać większy dystans do osób fotografowanych, ale przy tej okazji nie mogłem się powstrzymać.
Powrót do Krakowa, a tu wiosna się zaczęła, więc wychodzą ludzie na świeże powietrze, by robić na zewnątrz to, co zazwyczaj robi się w domu. Zagmatwany wstęp do prostych zdjęć.
Zgodnie z zapowiedzią ostatni post z fotografiami z Łodzi. Kamienice, dwa ogromne podwórza i wszystko co tam odnalazłem od teraz będzie dla mnie pierwszym skojarzeniem, gdy ktoś mnie spyta o Łódź.
Nie znalazłbym się tam, gdyby Przemek szybko nie zareagował na moje stwierdzenie, że coraz bardziej wciągają mnie takie stare podwórza i lubię fotografować je w Krakowie. Na ostatnim zdjęciu, w tle, Przemek - dzięki Ci za te parę godzin 'Łodzi w pigułce'.
Ta część Łodzi zafascynowała mnie za pierwszym razem na tyle, że jak mi Przemek powiedział o możliwości obejrzenia jej z góry, to nie miałem wątpliwości, że musimy tam pójść.
To był ostatni punkt programu, ale będzie jeszcze jeden post opowiadający o miejscu odwiedzonym nieco wcześniej. Miejsce to już zawsze będzie kojarzyło mi się z tym miastem.
Dzisiaj większa dawka fotografii wrzuconych do wspólnego worka z napisem: 'Miasto Łódź i jego większe, bądź też mniejsze zakamarki'. Jak widać na załączonych obrazkach dosyć mocno skupiłem się tym razem na podwórzach, bramach, przejściach. W tym poście znalazło swoje miejsce też zdjęcie bardzo ciekawego kościoła, który pokazał mi Przemek. O zasługach Przemka więcej będzie w kolejnych dwóch, ostatnich już wpisach dotyczących Łodzi.
Nie wiem czy to jest kot typowo łódzki, ale wiem, że właśnie w Łodzi go spotkałem. I wprawdzie nie jestem wielbicielem kotów, ale przypuszczalnie odczuwam mniej więcej to co on, a przynajmniej na to mi wygląda, więc tym sposobem stał się on samotnym bohaterem tego wpisu w jakże piękne sobotnie popołudnie.
Podczas tego wyjazdu też nie obyło się bez kilku motywów wywołujących uśmiech na twarzy. O ile w przypadku dwóch pierwszych wszystko jest jasne, o tyle muszę wytłumaczyć co mnie śmieszy w tym ostatnim. Miłe zielone tło, staranna kaligrafia i te literki 'e' jakieś takie uśmiechnięte. Wygląda to tak sympatycznie, niemal jak wyznanie miłości!
Przy poprzedniej okazji do Mauzoleum Scheiblera doszedłem zbyt późno, by zrobić zdjęcie, dlatego też tym razem był to jeden z podstawowych celów spaceru. Dotarłem na miejsce, poczekałem na dobre światło i sfotografowałem. Zdjęcie jednak nie oddaje uroku tego miejsca, tej alejki, piękna kaplicy. Tak czy siak, musiałem mięć to ujęcie.
Do zestawu dokładam kilka innych ujęć z cmentarza. Spacerowałem po nim już z Przemkiem, który w tym miejscu pojawia się w tej opowieści i jeszcze odegra w niej ważną rolę! Dzięki Przemek, że znalazłeś czas.
Może to nie są wyszukane kadry, ale zabawa liniami i kierunkami odróżnia je od pozostałych, prostych rozwiązań zastosowanych w przypadku innych łódzkich zdjęć. Łączy je też to, że nastąpiły jeden za drugim, jakiś czas po oddaleniu się od elektrociepłowni. Dlatego też i tutaj te kadry lądują razem. Tyle w tym temacie.
Aha, na każdym z tych zdjęć występuje element ludzki, więc można się zabawić w 'Gdzie jest Wally?' czy jak to tam leciało.
Jako że zakwaterowałem się w tym samym miejscu, to blisko mi było do kominów, które zafascynowały mnie już poprzednim razem i pojawiły się wtedy na dwóch zdjęciach w tle. Tym razem postanowiłem podejść bliżej i od tego właśnie zacząłem niedzielny spacer. Trzecie zdjęcie, dla kontrastu, ale też spod elektrociepłowni.
Nauczony doświadczeniami z pierwszej wizyty mogłem tym razem lepiej się zorganizować. Wiedziałem chociażby, że wygodniej będzie mi wysiąść na dworcu Łódź Chojny. Mimo że było dosyć późno i pochmurnie nie mogłem się powstrzymać, żeby od razu po opuszczenia pociągu nie przystąpić do robienia zdjęć. Poza tym chciałem wypróbować nowo zakupiony negatyw w każdych możliwych warunkach. Ten negatyw kolorowy to też lekcja odrobiona po pierwszej wizycie w tym mieście. Charakterystyczna, czerwona zabudowa niektórych części miasta zdecydowanie zasługuje na pokazanie tego w kolorze, ale o tym innym razem.
Po paru 'bezludnych' postach pora na odmianę. Bardzo lubię poniższy kadr. Tak naprawdę początkowo zainteresowała mnie kobieta wiążąca buta, a dopiero przy kadrowaniu starsza pani postanowiła spojrzeć przez ramię panu i uczynić mnie w ten osobliwy sposób szczęśliwym!
Pewnie wiele osób pokusiło się o ten kadr. Kładka aż prosi się o to ujęcie, nic w nim odkrywczego. Powstrzymywałem się więc od poczynienia go, ale w momencie gdy pojawił się śnieg i 'wyczyścił' okolicę od wszystkiego, co mogłoby rozpraszać to uległem pokusie.